Zapusty z Janem i Ziabelą w Radziłowie

Zapusty z Janem i Ziabelą w Radziłowie / Fot. Maciej Gryguc
- „Zapusty Radziłowskie” to piękna i cenna tradycja, bo wynika z naturalnej potrzeby zabawy na zakończenie karnawału. Zainicjowali ją i podtrzymują sami mieszkańcy łącząc folklor, rozrywkę, lokalną opowieść z wątkiem „dydaktycznym” czy lokalne tradycje kulinarne. To już trwały i unikalny element kultury naszego województwa. Pogoda sprzyja, choć to przecież jeszcze zima. Ludzie się doskonale bawią – głośno i radośnie. Z niewielką tylko przesadą można powiedzieć, że to „Rio na nutę podlaską”. Myślę, że warto tę tradycję wspomagać przez samorząd województwa jeszcze bardziej – powiedział Jacek Piorunek.
Jak podkreślał wójt Radziłowa Krzysztof Milewski, taką formę zapustom, czyli pożegnaniu karnawału nadali, już na przełomie lat 70. i 80. sami mieszkańcy.
- U źródeł było nic innego jak tylko zabawa. Kreatywni młodzi ludzie w wieku 20 – 30 lat chcieli się rozerwać przed rozpoczęciem wielkiego postu. Ktoś wpadł na pomysł żeby wykorzystać opowieść o Janie i Ziabeli. Na drewnianym kole zamontowane zostały obracające się kukły. Jak się dzisiaj dowiedziałem, wybierana była najsłabsza we wsi szkapa, aby to ciągnąć. Korowód odwiedzał kolejno wszystkie instytucje i sklepy, dołączały kolejne osoby a na koniec wszyscy spotykali się w barze i świętowali do północy, czyli do rozpoczęcia Popielca. Od 2001 reaktywowaliśmy ten zwyczaj już jako samorządowcy i chcemy tkwić w tej tradycji – opowiadał wójt Krzysztof Milewski.
Główni bohaterowie tego dnia to Jan i Ziabela (Izabela). To, według miejscowej legendy, młodzi ludzie, bardzo zamożni, którzy zawarli małżeństwo. Jednak oddali się wyłącznie uciechom, zabawie i hulankom i roztrwonili majątek.
- Pokazujemy jak się kiedyś ludzie bawili. Ale to też taka przestroga dla tych, którzy sobie lekko żyją. To coś fajnego, wyróżnik naszej gminy – mówił Arkadiusz Konopka, wcielający się w rolę Ziabeli.
- Kobieta ma dar przekonywania – tłumaczył z uśmiechem postępki hulaków Patryk Ciszewski, czyli Jan.
Jan i Ziabela są tego dnia wszechobecni w Radziłowie. Ich kukły stanęły przy rynku oraz tradycyjnie umieszczone zostały na obracającym się kole, chociaż ciągniętym nie przez konia, a przez traktor. Przebierają się za tę parę dzieci i dorośli, a tradycją zapustów jest odgrywanie kobiecej roli przez mężczyznę. Głównym wydarzeniem jest korowód ulicami miejscowości. Janowi i Ziabeli towarzyszą w drodze m. in. słomiane chochoły (niedźwiedzie) i bociany.
Na scenie i na ulicy prezentowały się regionalne zespoły, m. in. z Trzciannego, Grajewa, Niećkowa, Szkoły Podstawowej i Klubu Seniora w Radziłowie.
- Już 15 lat tu przyjeżdżamy. Kiedyś jeszcze huczniej było na koniec karnawału. Było chodzenie po domach i pustoszenie garnków – mówiła z uśmiechem Irena Kobeszko z zespołu Trzciannianki.
Rynek miejscowości wypełniły stoiska przygotowane m. in. przez Koło Łowieckie „Ponowa”, Biebrzański Park Narodowe, Nadleśnictwo Rajgród, kilka Kół Gospodyń Wiejskich.
Jednym z gości tegorocznych zapustów był poseł Kazimierz Gwiazdowski, kiedyś wójt, a cały czas mieszkaniec gminy Radziłów.
Tekst i fot. Maciej Gryguc