Podlaski Produkt Lokalny. Wolne dynie w Kuźni Smaków
Co było na początku? Wólka Ratowiecka – miejscowość, z której pochodzi mama pani Kasi i w której wychowała się ona sama z trójką rodzeństwa.
- Całe dzieciństwo spędziłam na polu. Rodzice prowadzili tam regularne gospodarstwo, mieli też zwierzęta – wspomina pani Katarzyna. – Jak dorosłam, to zaczęło mnie tam ciągnąć, choć wiele innych rzeczy w życiu robiłam.
To znowu od początku: studia informatyczne, kosmetologia, sklep wielobranżowy, praca na poczcie, także jako listonoszka.
- I do tego jeszcze dom, dzieci i kuligi u taty, który od zawsze miał konie – dodaje ze śmiechem pani Kasia. – No i przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich „Szminką malowane” w Studziankach jeszcze jestem!
Dynia na kuligu
Dziś pani Katarzyna przede wszystkim prowadzi restaurację „Kuźnia Smaków” w Studziankach. Uprawia też dynie i przerabia ją na soki, które sprzedaje w ramach stworzonego dzięki funduszom unijnym konsorcjum producentów lokalnych o nazwie „Freerolni”.
- To szło dwutorowo. Z jednej strony kuligi, które organizowaliśmy dzięki tacie, który od lat hoduje konie. Chętnych było co niemiara! Bo to przejażdżki po Puszczy Knyszyńskiej, z pochodniami, zakończone ogniskiem – opowiada pani Kasia. – A na tym ognisku ludzi trzeba było przecież nakarmić. Razem z teściową gotowałyśmy babkę, kiszkę, bigos.
Chwilę później pani Katarzyna namówiona przez doradczynię z Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Szepietowie rozpoczęła uprawę dyń i innych warzyw na swoim polu.
- Pani Wioletta z PODR zasugerowała, by były to dynie, bo niezbyt ich dużo jest w okolicy. Obrodziły pięknie. Wtedy też zaczęliśmy je przerabiać, np. na zupę dyniową podawaną gościom po przejażdżkach po puszczy – wyjaśnia Katarzyna Zawadzka. – Pozostałą część z pierwszych zbiorów zjadły myszy, bo źle ją przechowałam w piwnicy. Teraz już nie popełniam takich błędów.
Wieść o stworzonej przez panią Kasię dyniowej plantacji rozeszła się po regionie: sesje foto w dyniach, wycieczki, turyści. I wszyscy głodni.
- Mąż wpadł na pomysł, by otworzyć jakąś kuchnię, żeby gotować posiłki dla tych wszystkich ludzi. Myśleliśmy, że w pół roku to wszystko ogarniemy. Życie to zweryfikowało, ale w końcu Kuźnia po roku przygotowań, w 2020 r. stanęła otworem – opowiada pani Kasia.
Dynia w kuchni
Do „Kuźni Smaków” trzeba się specjalnie wybrać, bo przez Studzianki nie prowadzi droga wojewódzka, ani krajowa. I wielu to robi: bo na uboczu, bo domowy, sielsko-wiejski klimat, bo obok jest mini zagroda z kozami i kucykami, bo w końcu jedzenie jest jak u babci.
- No przecież babcia je robi! – opowiada ze śmiechem pani Katarzyna i od razu lekko prostuje. – Rzeczywiście na początku teściowa, czyli babcia Tosia, gotowała razem z nami te bigosy i zupy dla gości. Jednak po otwarciu Kuźni już jej nie kłopotaliśmy, aby miała więcej czasu dla siebie i wnuków. Ale pół roku po otwarciu opuścił nas szef kuchni i trzeba było samemu zakasać rękawy. I wezwać babcię Tosię na pomoc.
Dziś w kuchni pracuje kilka pań, ale pani Antonina czuwa i dopilnowuje ostatniego szlifu, zwłaszcza przy babce i kartaczach.
- Spod jej ręki wychodzą najlepsze – przyznaje pani Katarzyna.
Jednak nie tylko ów babciny szlif jest powodem powrotów gości spragnionych smaków z Kuźni. To menu oparte na rodzinnych recepturach z domowej kuchni. To także produkty w niej używane: prosto od podlaskich rolników, a w części także z pola pani Katarzyny.
- W sezonie obowiązkowa jest zupa dyniowa. I dynia w przeróżnych postaciach, także na surowo - zdradza pani Kasia. – Kiedyś podałam ją pokrojoną w kawałki i na talerzyku zaniosłam gościom, mówiąc, że to melon. Zajadali się, wychwalali, dopiero wtedy zdradziłam, że to moja dynia pełna słońca – śmieje się.
Ziemniaki – różnych gatunków w zależności od potrawy – kupuje od zaprzyjaźnionych rolników z regionu, podobnie inne warzywa i owoce. Pani Katarzyna przerabia je także na przetwory podawane gościom: kiszonki, dżemy, sosy, powidła do ciast.
- I oczywiście moje dyniowe soki! Są u nas przez cały rok – zaznacza.
Dynia w płynie
Pani Katarzyna tłoczy soki w podlaskiej tłoczni w Lipsku. Do dyni dodaje także jabłka i buraki – również od rolników regionu.
- Najczęściej w tłoczni pytam o zaufanych producentów, najlepiej tych starych odmian jabłek. I zawsze mi tam dobrze doradzą – chwali pani Katarzyna.
Soki serwuje gościom w Kuźni, ale od 2021 r. sprzedaje je również w ramach Rolniczego Handlu Detalicznego przez konsorcjum „FreeRolni”, które stworzyła z kilkoma innymi producentami, wykorzystując szansę z działania „Współpraca” w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2014-2020.
- Jest nas piątka i każdy coś fajnego robi – chwali liderka projektu. – Ja mam soki. Pan Ryszard z Karczmiska produkuje mąki z uprawianych przez siebie starych odmian pszenicy: samopszy i płaskoskórki. Jest też Emilia z czarną porzeczką i suszami oraz octem z niej. Jest pani Ela z jagodą kamczacką i maliną, no i Agnieszka, która produkuje octy jabłkowe z owoców ze swojego sadu. Robi też świetne musztardy.
Producentów z konsorcjum „FreeRolni” oraz namiary na nich można znaleźć na tej stronie.
- Niedługo w mojej Kuźni stanie kredens, czy może szafa, w której będziemy prezentować wszystkie produkty z konsorcjum – zapowiada pani Katarzyna. – A tymczasem, niezmiennie zapraszam na kuligi i przejażdżki po Puszczy Knyszyńskiej. Wciąż je organizuję!
tekst: Urszula Arter, Podlaskie Centrum Produktu Lokalnego
fot.: FB/Kuźnia Smaków
Kuźnia Smaków - Katarzyna Zawadzka
Supraślska 32, 16-010 Studzianki
Tel.: 576 416 100
e-mail: kasiazawa@gmail.com
Strona na facebooku
Strona w bazie produktów regionalnych
Strona konsorcjum FreeRolni
Najnowsze relacje
- . Rolnictwo i Środowisko Spotkanie dotyczące konkursu na inwestycje wodno-ściekowe
- . Rolnictwo i Środowisko Kuchnia regionalna - jesień na talerzu - rozstrzygniecie oferty złożonej z pominięciem otwartego konkursu ofert
- . Rolnictwo i Środowisko Znamy zwycięzców Olimpiady Aktywności Wiejskiej
- . Rolnictwo i Środowisko Tatarskie przysmaki – oferta złożona z pominięciem otwartego konkursu ofert