Podlaskie na majówkę!
W internetowej bazie producentów podlaskich przysmaków pod adresem produkty.podlaskie.eu można znaleźć także miejsca, w których przede wszystkim przyjmuje się gości – czyIi to, co najlepsze! Lokalne restauracje z podlaskim menu, pensjonaty, gospodarstwa agroturystyczne. Położone w leśnych ostępach, nad rzeką, zawieszone wśród rozległych łąk. Z właścicielami, dla których prowadzenie tych miejsc jest spełnieniem marzenia, kontynuacją rodzinnej tradycji, sposobem na życie inne niż w wielkim mieście. Warto do nich zajrzeć i zasiąść przy wspólnym stole.
Olzoja pełna światła
To miejsce idealne dla zmęczonych: miastem, zgiełkiem, hałasem, przestrzenią ograniczoną blokami, wieżowcami, kwartałami ulic. Dla tych, który w maju orientują się, że ptaki już śpiewają, a zieleń wokół wręcz wybuchła. Pani Ania i Grzegorz Miszkielowie budowali swój azyl w Posejnelach (gm. Giby) z myślą o gościach, którzy docenią przestrzeń wokół ich domu, światło, rozgwieżdżone nocą niebo.
– Mamy dookoła mnóstwo miejsca i przestrzeni. To ona tworzy tu klimat – przyznaje pani Anna i wspomina jedną z goszczących u nich rodzin. – Przyjechali z Krakowa, zjedli obiad i wyszli na zewnątrz. To był niezwykły widok, kiedy kilkuletnia dziewczynka po prostu zaczęła biec po naszej łące. Hen, daleko, przed siebie! I była tak tym zaskoczona, a jednocześnie bardzo szczęśliwa.
W Posejnelach warto wcześniej zarezerwować pobyt, najlepiej z opcją skorzystania z kulinarnych zdolności gospodyni.
– Gotuje z tego, co mam wokoło. Warzywa z ogrodu naszego bądź po sąsiedzku od teściowej, owoce z sadu swojego albo sąsiadów. Są też sery od lokalnych serowarów, mięso z masarni w Sejnach, stamtąd także kiełbasa boczkowa, najlepsza na grilla – wymienia pani Ania. I zaprasza także na przejażdżki bryczką zaprzężoną w smoliście czarne konie śląskie, wielką miłość jej męża Grzegorza.
Agroturystyka OLZOJA – Anna i Grzegorz Miszkiel, Posejnele 19 B, tel.: 792 601 068
Skarpa z widokiem na krowy
Widok z okna powala z nóg. To zakręt Bugu, majestatycznej, pięknej rzeki, która podpływa prawie pod skarpę, na której stoi dom – agroturystyka Bolesława Młynarczuka. Założył ją w kolonii Wojtkowice-Glinna (gm. Ciechanowiec) ponad 20 lat temu. W ostatniej dekadzie dołączyła do niego córka i tak do dziś prowadzą miejsce, które cieszy się coraz większą popularnością wśród turystów. A wszystko przez krowy!
– Od maja do października nasze krowy dwa razy dziennie przepływają przez Bug – wyjaśnia pan Bolesław, który jest piątym pokoleniem „spławiającym” krowy przez rzekę. – One naprawdę muszą płynąć przez rzekę, żeby znaleźć się na pastwisku po drugiej stronie Bugu. Są przyzwyczajone do ruchu, do wysiłku. Trzeba tylko pamiętać, żeby pływały codziennie, wtedy nie chorują i dożywają długich lat.
Pływające krowy są już celebrytkami. Powstały o nich filmy, artykuły, fotoreportaże. Były bohaterkami książek, aż w końcu wystąpiły w teledysku znanej polskiej piosenkarki Sanah, ale nie tylko po to, by zobaczyć sławne krowy, warto przyjechać do Wojtkowic-Glinnej.
Państwo Młynarczukowie swoim gościom oferują pyszne swojskie jedzenie, które przygotowują samodzielnie z warzyw, owoców, zbóż z własnych upraw. Znają także doskonałe łowiska na trzech pobliskich rzekach; tajemne miejsca pełne grzybów i najpiękniejsze trasy rowerowe i kajakowe. Na miejscu można wypożyczyć niezbędny do korzystania z tych atrakcji sprzęt.
Gospodarstwo Agroturystyczne: Na skarpie, Zagroda nad Bugiem, Wojtkowice – Glinna 26 (kolonia), tel.: 509 805 563
Stanica spełnionych marzeń
By dojechać do Stanicy Kresowej w Poczopku (gm. Szudziałowo) trzeba przejechać przez leśną drogę. To jak tajemnicze przejście do innego wymiaru. Z wojewódzkiej drogi 676 do oazy spokoju, zwierząt, lasu i ciszy. Ta oaza to spełnienie marzeń państwa Szubskich, którzy po latach pracy w warszawskich korporacjach, resztę życia postanowili spędzić w rodzinnych stronach pani Edyty – w Podlaskiem.
– Zaczęło się od koni. To wielka pasja męża i syna. Chcieliśmy się nimi zajmować, a wiadomo, że jak ktoś chce z koni żyć i np. być milionerem, to wcześniej musi być miliarderem – śmieje się pani Edyta. – Dlatego postawiliśmy także na agroturystykę. Jest więc ośrodek jeździecki i hodowla koni rasy Tinker [niewielkie konie pochodzenia irlandzkiego, zwane też cygańskimi, z charakterystycznym, długim owłosieniem nad kopytami – dop. red.] oraz agroturystyka z pokojami i kuchnią dla gości.
W Stanicy Kresowej nie ma codziennie funkcjonującej restauracji. To agroturystyka, więc kuchnia gotuje tylko dla obecnych gości, choć planując podróż w pobliże Poczopka, można zadzwonić i zamówić tam obiad. Dostaniemy wówczas to, co jest przygotowane dla aktualnie wypoczywających gości pani Edyty.
– Nasze menu opiera się na daniach tradycyjnych z dużą domieszką regionalnych. Są więc i kartacze, i babka, ale też tradycyjne polskie pierogi czy kotlety – wyjaśnia pani Edyta, która osobiście odpowiada za zaopatrzenie spiżarni. Smak Stanicy Kresowej to także przetwory z warzyw i owoców od lokalnych rolników bądź z własnego ogrodu. Prym wiedzie rokitnik.
– Współpracujemy z Gospodarstwem Ogrodniczym pana Trzonkowskiego, który nieopodal nas ma największą w Polsce plantację rokitnika – mówi pani Edyta. – Robimy rokitnikowe soki, konfitury, zamykamy owoce we własnym soku. Idealne do zimowej herbaty – zachęca.
Stanica Kresowa, Poczopek 9, tel.: 601 067 316
Chata ze smakiem i sztuką
Napisać o pani Oli, że jest kobietą wielu talentów, to jak nic nie napisać. To wulkan talentów! Maluje, szyje, mota, dzierga, piecze, gotuje, uczy i jest mistrzynią przyjmowania gości – w Wiórkowej Chacie w Mielniku. Łatwo tam trafić, bo dom państwa Tobotów stoi tuż przy komendzie policji, jego płot zdobią ozdobne garnki, a drzwi i framugi okien – malunki i rzeźbione tabliczki.
– Jest tak kolorowy, że ludzie myślą, że to otwarta codziennie restauracja. Nie raz było tak, że stoję w kuchni w szlafroku, drzwi się otwierają i wchodzą ludzie z informacją: My na kawkę! – śmieje się pani Ola. Bo miejsce w Wiórkowej Chacie trzeba wcześniej zarezerwować. Można wówczas spędzić kilka dni w jednym z dwóch drewnianych, wiekowych domów stojących z tyłu posesji, tuż za wielkim, rozłożystym drzewem. I podziwiać dzieła wykonane przez panią Olę: ikony, obrazy, makramy, pomalowane ściany, a nawet podłogi. Albo nauczyć tego się od niej.
– Można u mnie zamówić różne warsztaty na czas swojego pobytu. Rękodzielnicze: od tkackich przez makramy, do haftowania, ale też kulinarne. Gotujemy w mojej kuchni, a potem co przygotujemy, to zjemy – śmieje się pani Ola. – Goście czasem zamawiają już z góry, czego chcą się nauczyć np. kartaczy czy korowaja, a czasem decydują dopiero po przyjeździe.
A ci, którzy chcą wstąpić do pani Oli na kawkę, mogą odwiedzić jej sezonową kawiarnię „Kafka na Polnej”, która najczęściej swoje drzwi otwiera w majówkę.
Wiórkowa chata, pl. T. Kościuszki 8; Kafka na Polnej, ul. Polna 4, Mielnik, tel.: 508 322 850
Więcej na produkty.podlaskie.eu
Tekst: Urszula Arter, Podlaskie Centrum Produktu Lokalnego
Fot: Urszula Arter, FB/ producentów.
Najnowsze relacje
- . Rolnictwo i Środowisko Witaj szkolna śniadaniówko!
- . Rolnictwo i Środowisko Wybrano najpiękniejszy wieniec dożynkowy w Podlaskiem
- . Rolnictwo i Środowisko Wspomnienie dzieciństwa w Zielonym Domku nad Biebrzą
- . Rolnictwo i Środowisko Razem przy dożynkowym stole – oferta złożona z pominięciem otwartego konkursu ofert