Kulinarne wyprawy z Podlaskim Centrum Produktu Lokalnego. Wokół serca regionu
Marcin Zalewski, właściciel palarnii kawy The White Bear Coffee Roasters
Co w programie:
- białostocka palarnia kawy,
- minipączki i jabłka w cieście,
- mięsna atrakcja,
- olejowe cuda,
- kiszonki ze 100-letnią tradycją,
- rodzinna serowarnia,
- burger od MasterChefa,
- dyniowe królestwo,
- pszczela terapia.
Długość trasy: ok. 150 km.
Czarna na początek
O poranku przed podróżą wielu z nas lubi wypić kawę. Żeby otrząsnąć się z resztek snu, poczuć przypływ adrenaliny i odwagi do wyruszenia na spotkanie przygody. Dlatego pierwszym przystankiem, a raczej punktem startowym jest białostocka palarnia kawy The White Bear Coffee Roasters. - Ale przecież miało być o podlaskim produkcie, a kawa nie rośnie na Podlasiu?! – możecie zaprotestować. I macie rację, nie rośnie. Jednak jest tu przetwarzana, wypalana i otoczona troską ludzi stąd, z Podlasia. Białostockim „miśkom” ponad rok zajęła sama nauka wypalania ziarna.
- Wyciągnęliśmy wnioski po wielu kilogramach spalonego ziarna i wielu tysiącach złotych, które poszły z dymem – śmiał się podczas rozmowy z nami Marcin Zalewski, założyciel palarni The White Bear Coffee Roasters i dodaje. – Proces wypalania wymaga ogromnej wiedzy, stałej analizy sensorycznej i kontroli.
Więcej o trudach wypalania ziarna przeczytacie w naszej bazie: The White Bear Coffee Roasters, a kawę możecie wypić w jednym z wielu miejsc w mieście pod szyldem The White Bear Coffee – tu lokalizacje.
Słodka tradycja
A co do kawy? My namawiamy na pączka, albo jabłko w cieście! I to zupełnie wyjątkowe, bo z cukierni z kilkudziesięcioletnią tradycją. Cukiernia Dominika Pawła Dreznera to miejsce niewielkie, przytulne, w której za ladą stoi pan Paweł, albo jego żona Dorota. Od wielu lat zajmują się słodkim rzemiosłem, a cukierniczego fachu pan Paweł uczył się już od dziecka. To jego ojciec wymyślił wykrojnik, dzięki któremu na białostockim rynku w latach 70-tych pojawiły się minipączki na wagę. Kiedy cukiernię objął po tacie pan Paweł, zdecydował się na unowocześnienie patentu. Wspólnie ze szwagrem inżynierem opracowali bardziej solidny i trwały wykrojnik.
- Na tyle dobrze się sprawdzał, że rozpoczęliśmy jego produkcję na większą skalę i sprzedawaliśmy go innym zakładom cukierniczym w całej Polsce. Setki tego poszły – opowiadał nam pan Paweł.
Więcej o tej słodkiej historii przeczytacie w bazie: Cukiernia Dominika. My polecamy i pączki, i jabłka w cieście, czyli całe jabłka obrane ze skórki, otulone cynamonem i cienkim płatem drożdżowego ciasta. Uwaga! Z cukierni znikają błyskawicznie! Z opakowania też.
Zaopatrzeni w kawę i słodkości – jedziemy na Turośń Kościelną!
Autokarem do sklepu
Sklep firmowy Zakładu Mięsnego Bost braci Jakim w Turośni Kościelnej. – I to jest atrakcja? - dziwicie się zapewne. A my odpowiadamy – tak! To raj dla mięsożerców!
Stąd do białostockich restauracji wyjeżdża najwyższej klasy podlaska wołowina. Tu zaopatrują się rozmaite sklepy a także wielu klientów indywidualnych. Jeszcze kilka lat temu do Turośni, pod ten właśnie sklep, przyjeżdżały całe autokary podróżników z jednym wycieczkowym celem: zrobić zakupy w Boście!
- To pewnie między innymi dlatego, że kładziemy nacisk na świeżość i najwyższą zawartość „mięsa w mięsie” – wyjaśniała nam ten trend Beata Dryl, koordynator systemu jakości firmy. - Dbamy o to, by skład naszych wędlin był najprostszy. Nie chcemy zbytniego przetwarzania, unikamy technologii przetwórstwa mocno modyfikujących produkt, a do tego stosujemy wyselekcjonowane, naturalne przyprawy: czarny pieprz, liść laurowy, majeranek, kmin, czosnek, ziele angielskie - to nasza baza.
Ważne! Zdecydowana większość dostawców wieprzowiny do spółki braci Jakim to rolnicy z Podlaskiego. W przypadku wołowiny – to 100%!
Więcej o firmie BOST na naszej stronie – Bost - a my zmierzamy parę kilometrów dalej do Felkowa w Turośni Kościelnej.
Olejowy patriotyzm
Przed nami nowoczesny budynek. A w nim olejarnia państwa Ani i Artura Pietluszenko – Olejowe Smaki.
To ludzie zdecydowanie odważni! Rzucić stabilną pracę w rozliczaniu funduszy unijnych i zabrać się za tłoczenie olejów? W czasie pandemii, gdy rynek podupadł, zamiast narzekać i złorzeczyć, postawić nowoczesną halę produkcyjną? Oni to zrobili. I do tego spokojni, uśmiechnięci, szczęśliwi!
Bardzo dbają o jakość i miejsce pochodzenia ziarna, z którego tłoczą olej. - Jestem patriotką i chciałabym widzieć swój kraj mocnym i silnym. Skoro mogę mieć na to wpływ, czyli np. wesprzeć polskiego producenta, podlaskiego rolnika, to tak robię. Choć na swoich warunkach – tłumaczyła nam pani Anna. A te warunki, to badania czystości ziarna: czy nie ma w nim pestycydów, metali ciężkich. Państwo Pietluszenko badają też zawartość kwasów Omega 3, bo to największe olejowe bogactwo.
Więcej o olejach i ich właściwościach w naszej bazie – Olejowe Smaki i na miejscu w olejarni. Warto też zapytać tam o mąki powstałe z wytłoczyn po olejach: czarnuszkowej, konopnej, lnianej. Są znakomitym dodatkiem do mieszanek na chleb, czy innych wytrawnych wypieków!
A nasz następny przystanek to Śliwno.
Kiszonki ze 100-letnią tradycją
Jadąc wzdłuż granicy Narwiańskiego Parku Narodowego (można tu nieco zboczyć, by podejrzeć cuda przyrody) dojeżdżamy do Śliwna. To tu i w pobliskim Kruszewie w co drugim domu mieszkają producenci ogórków i kapusty. A wśród nich prezes Stowarzyszenia „Kruszewskie Warzywa Herbowe” Artur Pawłuszewicz.
- Pewnie, że pamiętam zatapianie beczek z kiszonymi ogórkami w rzece czy sadzawce! – wspominał tradycyjny sposób kiszenia pan Artur. - To dla dzieciaka była super zabawa. Podobnie zresztą jak samo kiszenie, zwłaszcza kapusty, w beczce. Tak, ubijaliśmy ją nogami – przyznaje. I choć dziś nie zatapia się beczek z ogórkami w Narwi, to i tak kiszonki z tych okolic są zarejestrowane na Liście Produktów Tradycyjnych Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Mogą się poszczycić 100-letnią tradycją wytwarzania ich w tych okolicach.
Co kryje się w beczkach ze Śliwna? Warzywa, sól jako konserwant i tradycyjne dodatki. W przypadku ogórków to np.: koper, chrzan, czosnek ale też gałązki i liście dębu, wiśni czy czarnej porzeczki.
- Nie dodajemy żadnej chemii, sztucznych zakwaszaczy, bo my nie kwasimy, a kisimy – podkreślał pan Artur. – A to, co dodajemy do ogórków, zależy od ich odmiany – wyjaśnił.
Co trzeba zrobić, by kiszonka była idealna można dowiedzieć się z naszej bazy: Ogórki ze Śliwna, bądź u samego producenta. Polecamy!
A dalsza droga prowadzi nas do Nowego Miasta, kolonii pod Tykocinem.
Sery handmade by Wiesia
Gospodarstwo pod Tykocinem to rodzinne miejsce pani Wiesławy. Tu się urodziła, wychowała, tu odziedziczyła ziemię po rodzicach i sprowadziła męża. – Kiedy byłam dzieckiem uciekałam od dojenia krów – wspominała podczas rozmowy Wiesława Paszkowska. - Ale jako dorosła to polubiłam i dość długo doiłam ręcznie, jak mój dziadek. Był zawodowym dojarzem. Pracował w Kurowie, Stelmachowie i ręcznie doił po 50-60 sztuk dziennie - mówi. Jednak dopiero ona z wielu pokoleń gospodarskiej rodziny zdecydowała się na serowarstwo.
Rodzina Paszkowskich produkuje dziś głównie sery krowie, także od krów rasy Jersey. Te ostatnie były marzeniem pani Wiesi. Pięć pierwszych sztuk dostała od męża kilka lat temu tuż przed Bożym Narodzeniem. - Ich mleko jest tłustsze, bogatsze smakowo, polecane nawet dla alergików – wyjaśniała pani Wiesia. – Poza tym wydajniejsze, czyli idealne pod sery.
A tych ma spory wybór: od słodkich twarożków z miodem mniszkowym, po sery sałatkowe kwasowo-podpuszczkowe, dojrzewające, wędzone. Są też kulki jogurtowe oraz masło, na którym widnieje odcisk pieczęci: Handmade by Wiesia. A jako, że Paszkowscy to rodzina z pomysłami – wykorzystują wszystko ze swoich upraw – można u nich również nabyć domowe przetwory i wypieki, a także lawendowe bukiety, pałki i susze.
Więcej o rodzinnym gospodarstwie Paszkowskim w naszej bazie: Sery Paszkowskich.
A my jedziemy dalej! Nadszedł czas na obiad.
Burger od MasterChefa
Kierując się w stronę Wasilkowa, warto zboczyć na białostocką Giełdę na Andersa. Na parking, do strefy gastro. Żółty foodtrack rzuca się w oczy z daleka. To w nim gotuje uśmiechnięty Mariusz Kisiel - ViceMasterchef jednej z edycji popularnego, telewizyjnego programu kulinarnego.
Mariusz Kisiel jest specjalistą od burgerów. Przyrządza je na bazie podlaskiej wołowiny – skąd? Z Bostu w Turośni Kościelnej! Codziennie kupuje ją w ich sklepie firmowym na giełdzie. Jak prawie wszystkie produkty potrzebne mu do pracy.
- To jest właśnie najlepsze, że mam tu wszystko pod ręką! – zachwalał i namawiał nas na burgera. O 10.00 przed południem! – Ja codziennie o tej porze zjadam burgera – zdradził pan Mariusz. – Jak już wymieszam mięso, wypracuję, wyklepię, to zawsze jednego, małego sobie smażę, by sprawdzić jakość. Muszę wiedzieć, czy jest taki jak trzeba!
Jeśli chcecie sprawdzić, czy burgery ViceMasterchefa są takie jak trzeba – najpierw przeczytajcie jego historię w naszej bazie: Burger od Masterchefa a potem do niego zawitajcie. Polecamy też wybitne frytki! Z podlaskich ziemniaków, oczywiście!
Kolejny przystanek – w Studziankach.
Dyniowe królestwo
Pierogi z dynią, sernik z dynią, zupa dyniowa a nawet kawa z dynią – w Kuźni Smaków Katarzyny Zawadzkiej dynia jest królową menu! A to dlatego, że pani Kasia po latach pracy w różnych branżach postanowiła wrócić do korzeni, czyli gospodarowania na roli. Posadziła dynie. Obrodziły na tyle pięknie, że na dyniowym polu pojawiali się turyści. I wszyscy głodni.
- Mąż wpadł na pomysł, by otworzyć jakąś kuchnię, żeby gotować posiłki dla tych wszystkich ludzi. I po roku przygotowań w 2020 r. otworzyliśmy Kuźnię Smaków – opowiadała nam przy stole pani Kasia. A w Kuźni kuchnia oparta jest o produkty sąsiadów i zaprzyjaźnionych rolników. I receptury teściowej. Menu dyniowe najbogatsze jest w sezonie, ale przez cały rok dostępne są znakomite, dyniowe soki z dodatkami: jabłka, pigwowca, buraków.
Więcej o dyniach i pani Kasi na naszej stronie: Kuźnia smaków
A my, pokrzepieni dyniowym bogactwem, zmierzamy ku strefie relaksu – przed nami Wasilków!
Pszczela terapia
Państwo Elżbieta i Andrzej Semeniukowie z pszczołami przyjaźnią się od wielu lat. Na tyle blisko, że wspólnie z nimi założyli firmę – pasiekę Łakocie Natury.
- Dzięki pszczołom i z pszczół żyjemy. Mamy liczną pasiekę z której pozyskujemy miód, ale też pierzgę, wosk, propolis, pyłek pszczeli – wymieniała podczas spotkania z nami Elżbieta Semeniuk. – Pszczoły nas nie nudzą, choć fizycznie to ciężka praca.
A że po pracy należy się odpoczynek, państwo Semeniuk i w tej kwestii skorzystali z doświadczenia skrzydlatych partnerów. Zbudowali tzw. apidomek w kształcie komórki plastra miodu, w którym oddycha się tzw. pszczelim powietrzem pozbawionym wirusów, bakterii i chorobotwórczych grzybów. Dzieje się to za sprawą wbudowanych w podłodze – i zabezpieczonych – uli. Pszczoły wylatują na zewnątrz, ale wytwarzane przez nich w ulu powietrze pozostaje w apidomku. Można się tu rozsiąść w fotelu i zrelaksować podczas terapeutycznego seansu polecanego astmatykom, nerwusom, osobom zmagającym się z nadciśnieniem, czy chronicznym zmęczeniem.
A na koniec koniecznie trzeba spróbować rozmaitych miodów z pasieki Semeniuków. W ich pracowni pszczelarskiej w Wasilkowie stoją półki z miodami: wielokwiatowym, lipowym, rzepakowym, z borówki amerykańskiej, spadzi liściastej, gryki.
- Moim ulubionym jest ten z borówki – mówi pan Andrzej. – A z kolei gryczany uważam za miód wyjątkowo cenny, choć nie wszyscy go lubią ze względu na charakterystyczny smak. A warto go mieć pod ręką.
Swoje miody państwo Semeniukowie od lat badają w specjalistycznych laboratoriach w Białymstoku i w Puławach. Produkty pszczele z ich pasieki są też używane w badaniach medycznych nad tworzeniem rozmaitych suplementów pomagającymi w walce m.in. z chorobami nowotworowymi.
- Pewnie, że jesteśmy z tego dumni. Podobnie jak z tego, że nasze miody zdobywają nagrody w konkursach na biesiadach miodowych w Tykocinie czy Kurowie – zachwala Piotr, syn państwa Semeniuk.
Najedzeni, zrelaksowani pszczelim powietrzem – kończymy naszą wyprawę dookoła Białegostoku. W kolejne, już dalej od centrum regionu, zapraszamy niebawem.
Uwaga! Aby wycieczka okazała się sukcesem – radzimy wcześniej sprawdzić godziny otwarcia i obecność producentów w ich siedzibach. Namiary w linkach w tekście.
Urszula Arter, Podlaskie Centrum Produktu Lokalnego.
Najnowsze relacje
- . Rolnictwo i Środowisko Spotkanie dotyczące konkursu na inwestycje wodno-ściekowe
- . Rolnictwo i Środowisko Kuchnia regionalna - jesień na talerzu - rozstrzygniecie oferty złożonej z pominięciem otwartego konkursu ofert
- . Rolnictwo i Środowisko Znamy zwycięzców Olimpiady Aktywności Wiejskiej
- . Rolnictwo i Środowisko Tatarskie przysmaki – oferta złożona z pominięciem otwartego konkursu ofert